ARV Arva 64359
Taki napis widnieje na bransoletce na moim przegubie. Odczytuję go raz za razem, próbując
przypomnieć sobie co on oznacza.
Nic nie pamiętam.
Białe ściany pomieszczenia, w którym się znajduję sprawiają przygnębiające wrażenie, są
całkowicie puste, nie ma na nich żadnych plakatów, czy obrazów. Podłoga jest czarna i tak
czysta, że mogę się w niej przejrzeć. Jedynym meblem w pokoju jest białe krzesło, na którym
siedzę.
Naprzeciwko mnie są drzwi z przyciemnianego szkła.
Jak długo już tu jestem?
Odruchowo znów zerkam na bransoletkę. ARV, Arva? Arva to chyba jakieś imię. Moje?
A te liczby? Co one mogą oznaczać?
Nie mam zielonego pojęcia.
Moją uwagę przykuwa własna twarz, odbijająca się w podłodze.
Rysy wydają się trochę zbyt ostre, dziwne. Oczy są jasne, ale nie widać, jakiego koloru. Włosy
obcięte krótko, tuż przy skórze wydają się prawie białe, ale mogę założyć, że to blond. W
lewym uchu tkwi czarny kolczyk.
To moja twarz?
Nie wiem.
Drzwi otwierają się cicho i staje w nich ubrany na biało mężczyzna.
–Witaj–mówi i uśmiecha się, ale uśmiech nie sięga jego jasnoniebieskich oczu.
W głowie mam chaos. Chciałabym zadać mu tyle pytań, ale nie wiem, które jest tym
najważniejszym.
–Kim jestem?– Pytam w końcu cicho. Zaskakuje mnie mój głos; wydaje się lekko ochrypły.
–Na pewno chcesz wiedzieć?– Mimo, iż daje mi wybór, czuję że to tylko na pokaz, że on
dobrze wie, co odpowiem.
–Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że chcę!–Wypalam, nie zastanawiając się nad
konsekwencjami.
Mężczyzna kiwa głową i każe mi iść za sobą. Szybko wstaję z krzesła i ruszam za nim, ale on
przepuszcza mnie w drzwiach. Korytarz za nimi jest ciemny, oświetlony tylko na niebieskim
paskiem na wysokości moich kolan.
–Prosto–słyszę głos mężczyzny za sobą. Ruszam do przodu. Po obu stronach korytarza, co
mniej więcej dwa metry są drzwi, identyczne jak te z pomieszczenia, które przed chwilą
opuściłam. Ze zdziwieniem zauważam, że nie mają klamek.
–Idź dalej–mówi tamten, widząc, że zwalniam, a ja przyspieszam kroku.
Po kilku minutach ciszy mężczyzna każe mi się zatrzymać i otwiera przede mną kolejne drzwi.
Zauważam, że także brakuje w nich klamki, i żeby się otworzyły, mój towarzysz musi
przyłożyć do nich całą dłoń, a one otwierają się automatycznie. Zadziwia mnie to, ale nic nie
mówię, ponieważ tamten każe mi wejść do środka. Wypełniam polecenie i moim oczom
ukazuje się pokój, tak jak poprzedni pomalowany na biało, jednak ten nie jest pusty; na środku
stoi łóżko, przypominające stół operacyjny. Pod ścianami stoją metalowe szafki, na wielu z
nich stoją słoje z kolorową cieczą w środku, na innych jakieś przyrządy, których znaczenia nie
jestem pewna. Na stołku obok łóżka na tacce leży sześć strzykawek, jedna wypełniona jest
przezroczystym płynem, druga lekko niebieskim, a pozostałe zawierają niepokojącą,
czerwoną ciecz, przypominającą krew. Serce zaczyna bić mi szybcie, boję się.
–Do czego to wszystko może służyć?– Zastanawiam się, drgając nerwowo. Kiedy do
pomieszczenia wchodzi człowiek w białym kitlu, moje ręce zaczynają się trząść. Co oni chcą
mi zrobić?
Nowo przybyły mężczyzna bez słowa bierze mnie za rękę i prowadzi do stołu. Drugo każe mi
się położyć, a ja przez chwilę chcę zaprotestować, ale przypominam sobie, że się na to
zgodziłam.
Kiedy mężczyzna przypina mi ręce i nogi do stołu panikuję i zaczynam się wyrywać; mój
oddech przyspiesza, serce bije tak szybko, że wydaje mi się, iż zaraz rozsadzi klatkę piersiową.
–Uspokój się–mówi mój pierwszy towarzysz, zerkając na lekarza.
– Możemy zaczynać–mówi
do tego drugiego.
Nerwowo zaciskam dłonie w pięści i wbijam paznokcie w skórę. Co teraz?
Lekarz bierze do ręki strzykawkę z białym płynem i wbija mi igłę w ramię, jednocześnie
naciskając tłok. Świat momentalnie zaczyna rozmywać mi się przed oczyma, jakby przez mgłę
słyszę głosy rozmawiających mężczyzn i po chwili czuję ukłucie w drugim ramieniu.
A potem
wszystko znika
Uuuu. Co to się dzieje? Myślałam, że już w tym rozdziale dowiemy się, kim jest bohaterka... Co jej zrobili? o.O
OdpowiedzUsuńMaggie